Po 9,5h lotu znów jesteśmy w Europie. Dziwne to uczucie, wszystko uporządkowane, poukładane i czyste. Na szczęście ciągle upały, więc może być. Do odprawy paszportowej kolejka straszna. Dobra godzina stania. Plusem jest to, że obok znajduje się drugie okienko dla obywateli UE. Podchodzimy, pani rzuca okiem na paszporty i tyle. Bez kolejki. Jesteśmy na miejscu!
Wylądowaliśmy na Fiumcino, dojazd autobusem do centrum zajmuje ok 40 minut. Koszt 4 euro / osoba. W autobusie oprócz nas jeszcze tylko troje innych pasażerów. Jest sobotni poranek, ulice wyludnione, ruchu też raczej nie ma. Widocznie wszyscy zwinęli się nad morze. Nie ma się co dziwić, słonko grzeje ile wlezie, ok 30 stopni. Jak się okazało nasz hotelik jest zaraz przy dworcu kolejowym Termini, na który dojechał autobus z lotniska. Zostajemy w Overseas 2 Guest House (40 euro / doba). Z zameldowaniem było małe zamieszanie. Pani na recepcji (w bliźniaczym hotelu, bo nasz nie ma nawet recepcji) ni w ząb po angielsku, a my ni w ząb po… chińsku. Przed 14.00 nie da rady zameldować, bo pokój zajęty. Zostawiamy plecaki i od razu ruszamy w miasto. Chcieliśmy się kimnąć jeszcze 2-3h, ale trudno. Damy radę. Umówiliśmy się, że wrócimy po plecaki dopiero wieczorem po godz 20.
Śniadanie zaliczone, mapa w rękę i ruszamy. Stara część Rzymu jest tak bardzo skompresowana (co nie znaczy, że mała), że aż żal korzystać z komunikacji miejskiej. Wszędzie kolorowe stare kamienice, brukowane wąskie ulice, fontanny, kościoły, słowem piękne miasto. Minusem był fakt, że przylecieliśmy tutaj w samym środku sezonu, turystów na pęczki i to na każdym kroku.
Zrobiliśmy dziś naprawdę porządne kółko zaliczając najważniejsze miejsca. Koloseum super (wjazd 12 euro, w cenie biletu również Palatino i Forum Romanum – warto), Plac Republiki bardzo efektowny, Fontanna Di Trevi okropnie zatłoczona (nie dało rady zdjęcia zrobić, podróżowanie w sezonie zdecydowanie nie jest dla nas). Do Pantheonu udało się jakoś wejść, ale szliśmy ściśnięci w tłumie jak sardynki. W knajpkach ceny normalne, czyli europejskie. Na obiad trzeba wydać 30-40 euro na 2 osoby. Podeszliśmy obejrzeć budynek Parlamentu, plac kolonialny, Bazylikę św. Marii i jeszcze kilka innych miejsc. Co nam się rzuciło w oczy to żebracy na ulicach. O wiele więcej niż widzieliśmy gdziekolwiek w Azji.
Mała rada dla wybierających się do Koloseum. My staliśmy w kolejce po bilety ok 40 minut. Jak się później dowiedzieliśmy, o wiele szybciej jest podejść do kasy przy Forum Romanum lub Palatino. Kupujesz ten sam bilet, ale w kolejce co najwyżej kilka osób. Mając bilet do Koloseum wchodzisz już bez kolejki.
Powrót do Europy w środku lata to też dłuższe dni. Słońce nie zachodzi o 18.30-19 jak w południowo-wschodniej Azji, a po godz 21. Spacerowaliśmy powolnym tempem do zmroku. Jeśli dorzucimy do tego zarwaną nockę w samolocie, chyba nie muszę pisać jak dzień się zakończył.
Jutro chcemy odwiedzić Papieża, czyli szturm na Watykan.