Od rana znów padało. Deszcz, nie deszcz i tak było warto na Ko Chang przyjechać. Na nurkowanie piszę się w każdych warunkach :) Do tego jeszcze bujna, soczysta zieleń wszędzie, gdzie tylko spojrzysz. I małpiszony na werandzie – wczoraj odwiedziły nas podczas rozmowy z Rodzicami na Skype. Podeszły pod same drzwi, spojrzały co my za jedni i zawiedzione, że nie jesteśmy warci bliższej znajomości, podążyły swoją ścieżką.
Umówiony mini bus do Bangkoku spóźnił się tylko 15 minut. Można więc powiedzieć, że kierowca był nadzwyczaj punktualny . Po drodze odbieramy jeszcze kilka osób. Godzina jazdy i wchodzimy na prom. Cały czas pada, na pokładzie wszystkim udzieliła się deprecha. Poznajemy Holendrów, którzy przylecieli 3 dni temu do Tajlandii, na Ko Chang spędzili 1 dzień, ale wizja ulewy przez kolejny tydzień zmusiła ich do zmiany miejsca na Ko Tao. Naszym zdaniem dobry wybór.
Przez cały czas myśleliśmy, że padało tylko wokół wyspy. Guzik – deszcz towarzyszył nam przez cały czas w drodze do stolicy (330km). Przed samym Bangkokiem rozpętało się takie piekło, że świata nie było widać. Miasto było absolutnie zapchane, przejazd z obrzeży na Khao San Road zajął prawie 1,5h...Ciekawi mnie ile czasu w naszej podróży spędziliśmy w środkach transportu. Tydzień wystarczy?
Plan na Bangkok jest bardzo prosty: mamy dzisiejszy wieczór + 2 pełne dni. Dziś śpimy w budżetowym At Home, który już znamy (klitka z wiatrakiem 350 THB), a jutro bierzemy hotel na wypasie z basenem na dachu. Na koniec się należy! W cenach rozeznamy się jutro. Może szczęście się do nas uśmiechnie i aura pozwoli poleniuchować w skwarze. To jest właśnie plus tropików. Na Ko Chang kiedy tylko zaczynało padać chowaliśmy ręczniki pod wbity w piasek parasol i hop do wody. Skoro już trzeba być mokrym, to niech chociaż będzie ciepło i przyjemnie. Zawsze jest 30 stopni lub więcej, więc deszcz (chociaż czasami uciążliwy) w niczym nie przeszkadza – dla chcącego nic trudnego.
Póki co kolacja i poszukiwania noclegu w Rzymie. Kurczę znów Europa, znów będzie drogo, znów inaczej. Nie ukrywam, że ceny azjatyckie bardzo przypadły nam do gustu. Nocleg wolimy mieć zarezerwowany, lot z przesiadką na Sri Lance będzie trwał ponad 10h. Na Rzym i Watykan tylko 2 dni, nie ma co tracić czasu na szukanie hostelu. Po Rzymie ruszamy dalej :) Wybór pada na Overseas 2 Guest House zaraz przy dworcu Termini w centrum. Cena za dwójkę z dzieloną łazienką 40 EUR za noc (ponad 1600 THB, zaczyna się…).
Na dziś wystarczy, idziemy spać. Zakupowo-pamiątkowe szaleństwo jutro. Wszystko fajnie, ale nastroje jakieś podłe – nie możemy pogodzić się z myślą, że 4-miesięczna podróż, o której zawsze marzyliśmy, powoli dobiega końca…
PS. nasi dzielni podróżnicy z Bielska-Białej, czyli Marzena i Andrzej dokonali niesamowitego okrycia: DARMOWY BANKOMAT AEON dosłownie 3 minuty piechotą z Khao San Road. Kochani jesteście wielcy! Jak tam trafić: przy zachodnim końcu ulicy (tym przy posterunku policji) trzeba skręcić w prawo i przejść 3 przecznice. Za skrzyżowaniem Chakrapong Road i Thanon Kraisi, po prawej stronie znajdziecie dość duży sklep (mini market ze wszystkim, nazwa tajska więc nie podam). Przy drzwiach znajdują się 2 bankomaty. Jeden jest czerwony, drugi niebieski - szukacie właśnie tego niebieskiego (nie jest podpisany w żaden sposób). Na wyświetlaczu stoi jak byk AEON BANK. Jak już pisałem wcześniej, nie ma żadnej dodatkowej prowizji (150/180 THB) za wypłatę. System pokonany, pokolenie PRL jak zawsze daje radę :)