Geoblog.pl    spychi    Podróże    Na koniec świata i z powrotem    Znów w drodze
Zwiń mapę
2013
25
cze

Znów w drodze

 
Birma
Birma, Hsipaw
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 41468 km
 
Wczoraj wieczorem pojechaliśmy rozeznać się w autobusach do Hsipaw. Nie ma bezpośredniego połączenia z Bagan. Trzeba jechać do Mandalay i tam zmienić autobus. Sęk w tym, że nikt nie wiedział czy po południu jedzie coś do Hsipaw (na pewno jest połączenie z samego rana). Cena biletu do Mandalay to 7.500 MMK / osoba (200 km, 5 godzin jazdy). Najciekawsze było to, że cena biletu zakupionego w hotelu była dokładnie taka sama! Widocznie Birmańczycy (w odróżnieniu od mieszkańców Indonezji czy Tajlandii) nie wpadli jeszcze na to, żeby przycinać turystów na biletach. A może wynika to z religii? Ciężko stwierdzić. Tak samo jest z cenami w sklepach. Ciekawi mnie tylko ile za te same produkty płacą miejscowi? Generalnie nie odczuliśmy, żeby ktoś z nas chciał zedrzeć bajońskie sumy za jakieś błahostki. Druga sprawa to taka, że nie skorzystaliśmy ani razu z żadnej agencji turystycznej, ale to raczej oczywiste, że w inny sposób nie zarobią. Z drugiej strony na Inle Lake spotkaliśmy 2 panie z Singapuru, które za krótszą niż nasza wycieczkę łódką zapłaciły 30.000 (my 22.000). Moim zdaniem za 2-3 lata to wszystko ulegnie zmianie. Rzeka dolarów i masowa turystyka doprowadzą do tego, że ludzie nie będą do Birmy przyjeżdżać. Już dziś ceny hoteli są absolutnie nieadekwatne do ich standardu, zwłaszcza gdyby porównać je z ofertą sąsiednich krajów.

Tak czy inaczej do autobusu wsiedliśmy o 8.30. Znów pełno, karaoke na szczęście nie było. Był za to jakiś hollywoodzki film akcji, serwowany z pirackiego nagrania amatorską kamerą w kinie. Takie rzeczy tylko w Azji.

Kierowca cierpiał chyba na paniczny strach przed innymi pojazdami na drodze. Trąbił jak oszalały kiedy tylko coś pojawiło się w zasięgu jego wzroku. Nawet na pustej autostradzie trąbił ostrzegawczo na samochód jadący dobre 200m przed nami! Jechaliśmy drogą, której końcowy odcinek dopiero był budowany. Wychodzi na to, że jakiekolwiek przepisy BHP to dla tutejszej ludności abstrakcja. Robotnicy (w tym kobiety) nosili na głowie żeliwne pojemniki z gorącą smołą! Nie chce nawet myśleć, gdyby ktoś się potknął i wylał na siebie całą zawartość… Nawierzchnia utwardzana była ręcznym walcem, pchanym przez 4-osobową załogę.

Przed dotarciem do Mandalay dowiedzieliśmy się od kierowcy, że jedzie tylko jeden autobus do Hsipaw o godzinie 13.00. A to oznacza, że za żadne skarby na niego nie zdążymy. Póki co nie wiemy, gdzie spędzimy resztę dnia. Rozwiązania będziemy szukać na miejscu.
Dojeżdżamy. Nasz autobus dosłownie osacza 20 taksówkarzy, który biegli przed jego zatrzymaniem, przepychając się i ustawiając w ten sposób w kolejce. Tak zablokowali wyjście, że nie prawie nie dało rady się przecisnąć. Co za dzicz… Do tego dworzec autobusowy wyglądał jak miejsce po bombardowaniu. Wszędzie pełno gruzu, śmieci walają się z każdej strony, nie wiadomo o co chodzi. Czyżby powtórka z Yangon?

Idziemy do 2 firm rozeznać się w połączeniu do Hsipaw. Za nami cały czas sznureczek taksówkarzy, którzy nie odpuszczają krzycząc „gdzie jedziecie?” W pierwszej firmie zero informacji, bo nikt nie mówi po angielsku. W drugiej dowiadujemy się, że z południowego dworca jeżdżą autobusy do Yangon i Bagan. Jeśli chcemy jechać do Hsipaw – trzeba podjechać na dworzec wschodni. Taksówkarzom zaświeciły się oczka, ale nie ma tak łatwo. Jako, że było ich aż tylu postanowiliśmy to wykorzystać i wytargować jak najlepszą cenę. Wszyscy zaczęli od 9.000 MMK, ale po 5 minutach jeden zgodził się na 6.000 (20zł). Dojechaliśmy w 15 minut, kupujemy bez problemu bilet na autobus odjeżdżający za 30 minut, czyli o 14.30. Cena 5.000 za głowę. Jemy szybki obiad i gotowe. Wiemy już, gdzie dzisiaj będziemy spać :)

W ten sposób w Mandalay spędziliśmy godzinę. Wspólnie z Li doszliśmy do wniosku, że Birma nie jest krajem dla ludzi o kruchym sercu. Kobiety śpiące z małymi dziećmi pod płotem na kawałku tektury, na każdym kroku można spotkać ludzi brudnych i biednych. Najważniejsze, że nie idzie to w parze ze smutkiem czy załamaniem. Ci ludzie zdają się akceptować swój los, innego życia nie znają. Chyba, że wsiądą raz kiedyś do autobusu i kierowca zaserwuje im piorącą mózg telenowelę…. Birma moim zdaniem nie jest krajem na wakacje i wypoczynek. To bardziej kraj dla podróżnika, niż turysty. Chyba, że kogoś stać na kupienie zorganizowanej wycieczki, gdzie przez 14 dni zawiozą z punktu A do punktu B, wysadzą w super hotelu za $100, itd. To zdecydowanie nie nasze klimaty…

Już po opuszczeniu Mandalay droga zaczęła wić się ostro pod górę. Ostre zakręty, jezdnia bardzo wąska. Kierowca na zmianę albo przepuszczał zjeżdżające z góry ciężarówki albo sam był przepuszczany. Inaczej się nie da. O takich drogach zawsze się tylko słyszało – głównie Ameryka Południowa. Genialnie jest doświadczyć tego na własnej skórze. Wąska droga i przepaść za oknem. Jeśli coś poszłoby nie tak, nie mamy żadnych szans.

Wszystko szło pięknie i ładnie, ale w połowie drogi autobus padł. Na szczęście było to w samym centrum miasta. Naprawa zajęła 2 godziny. Najważniejsze, że się udało i jedziemy dalej. Zrobiło się już ciemno, więc za oknem nic nie widać – a szkoda, bo cały czas pniemy się w górę. Po 30 minutach kolejna niespodzianka. Kierowca ciężarówki nie wyrobił się na zakręcie i utknął, na dobre tamując ruch. W jaki sposób udało się nam nie zlecieć w przepaść w całkowitych ciemnościach podczas manewrowania i omijania zablokowanego kolosa – nie mam pojęcia. I nawet nie chcę wiedzieć.

Po 7 godzinach docieramy do Hsipaw. Małego górskiego miasteczka, w którym życie ponoć toczy się swoim własnym rytmem. Już na pierwszy rzut oka widać, że jesteśmy blisko granicy chińskiej. Twarze na ulicy jakieś takie inne. Czeka na nas już tuk tuk, który ma nas zawieźć do Lily Guest House. Bierzemy pokój z wiatrakiem za $16 (klimatyzowany $25) i padamy nieżywi. Jest 22.00, a to oznacza, że w 13.5h pokonaliśmy 400km.

Najważniejsze, że udało się dotrzeć do celu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 17.5% świata (35 państw)
Zasoby: 136 wpisów136 131 komentarzy131 1123 zdjęcia1123 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
24.04.2013 - 21.05.2019
 
 
28.02.2013 - 18.07.2013