Z Chiang Mai do Sukhothai jest 350 km. Autobus pokonuje te trasę w nieco ponad 5 godzin. Oznacza to, że musieliśmy zerwać się przed 6 rano i ruszyć w kierunku dworca autobusowego. Pierwszy autobus odjeżdża o godz 7.00. Fortuna nam sprzyjała – nie wiadomo skąd pod drzwiami naszego hoteliku stał wolny tuk tuk! Kierowca ucieszył się, że od rana ma chętnych, my że mamy transport bez szukania czegoś. Cena 100 THB i jedziemy!
Na miejsce dojechaliśmy z zapasem 30 minut. Po drodze napotykamy wielu mnichów, którzy z samego rana wędrują po domach i zbierają jałmużnę. Ciekawy widok. W kasie kupujemy bilet w kasie na państwowy autobus za 279 THB / osoba. Można wsiadać, drzwi zamykać i spać dalej :)
W Sukhotai byliśmy o dziwo zgodnie z planem. Marzena i Andrzej polecili nam nocleg w Happy Guesthouse, gdzie spali kilka dni temu. Zadzwoniliśmy do właściciela, czy będzie taki dobry i podjedzie na dworzec nas odebrać, bo to dosłownie rzut beretem, a on i tak oferuje darmowy transfer w jedną stronę. Był w 3 minuty. Zrzucamy plecaki w dość sporym pokoju z balkonem, cena 250 THB. Wypożyczamy od razu skuter za 200 THB, żeby jak najszybciej jechać do świątynnych ruin (15 km poza miastem). Zrobiła się już 14.00. Słońce pali bezlitośnie, jest 38 stopni w cieniu i absolutny brak wiatru. Zdecydowanie najbardziej upalny dzień w czasie naszej podróży, przebił nawet gorączkę z ubiegłej niedzieli w Bangkoku.
Na szczęście na podczas jazdy skuterem jest o wiele chłodniej. Ruiny położone są na dużym obszarze, wewnątrz którego można poruszać się rowerem/motorem/samochodem za dodatkową opłatą (10-30 THB) doliczaną do ceny biletu wstępu 100 THB od osoby. Miasto Sukhothai (obecnie zamieszkałe jest New Sukhothai) istniało w latach 1238-1438 i było pierwszą stolicą państwa tajskiego. Obecnie cały kompleks znajduje się na liście UNESCO. Dzieli się na 3 części: centralną (największą), północą (nie dojechaliśmy) i wschodnią (mała, ale ciekawa z 15-metrowym posągiem Buddy). Do każdej trzeba kupić osobno bilet wstępu. Do tej wschodniej pojechaliśmy po 17, Pani sprzedała nam bilety za pół ceny czyli po 50 THB. Po 17.30 wstęp jest za darmo (tylko do tej części).
Ruiny świetne, na pewno warte zobaczenia. Ponoć, nie robią absolutnie wrażenia, jeśli widziało się już Angkor Wat – w naszym przypadku nie ma z tym problemu. Podobało nam się bardzo, nawet pomimo tego niewyobrażalnego upału. Po godzinie skapitulowaliśmy i pojechaliśmy na zimną kawę, inaczej się nie dało. W przewodnikach podana jest błędna informacja, park z ruinami nie jest otwarty od 6 do 18. Otwarty jest do 21, natomiast wejść/wjechać można tylko do 18. Warto zostać wieczorem. Wszystko nabiera zupełnie innych barw, kiedy jest podświetlone.
Wieczorem w mieście organizowany jest co weekend nocny market. My jednak po całym dniu w skwarze mamy dość. Oddajemy skuter i po kolacji złożonej z zakupionych u bardzo miłej pani na ulicy naleśników z owocami padamy jak muchy.