Na wyspę wyjeżdżamy skoro świt. Odbiór z hotelu o 6.30. Jedziemy na dworzec autobusowy skąd o 7.00 odjeżdża autobus do Don Sak. Wysiadając z busika spotykamy małpi gang. 5 małp najspokojniej w świecie spaceruje sobie po kablach i budynkach zaglądając w śmietniki i różne skrzynie. Jedna z nich znalazła resztki jakiegoś owocu, usiadła sobie spokojnie i zaczęła śniadanie.
W autobusie od razu zasypiamy. Podróżowanie poza sezonem jest piękne – zajęte 7 z 40 miejsc. Można się spokojnie wyłożyć i przespać. Przed nami trochę ponad 200km, 2.5h jazdy. Następnie przesiadka na prom – najpierw 2 godziny płynie do Ko Samui, wysadza cześć osób, później jeszcze godzinę na Ko Pha-Ngan.
W porcie oczekiwaliśmy tłumu naganiaczy i strasznego zamieszania. Nic z tych rzeczy! Panowie siedzą sobie spokojnie przy swoich samochodach/motorkach i absolutnie bez narzucania swojej woli pytają grzecznie czy potrzeba wskazówek albo podwózki. Wywieszony jest też oficjalny cennik (ceny podane za osobę!) z rozpiską miejsc docelowych na wyspie. Naczytaliśmy się na forach, że naganiacze w Tajlandii są jeszcze gorsi niż w Indonezji i generalnie gdziekolwiek indziej w Azji. Może w szczycie sezonu, kiedy rzeka turystów napływa na wyspy nieprzerwanym nurtem. My póki co nic takiego nie doświadczyliśmy. Ani w Krabi ani na wyspie. Ostatecznie wsiadamy do taksówki i za 150 THB od osoby jedziemy na północny-zachód wyspy do Haad Yao. Tutaj spotykamy naszych znajomych z Malezji – Marzenę i Andrzeja, którzy na wyspie leniwie spędzają czas już od poniedziałku :)
Śpimy w drewnianym bungalowie na zboczu wzgórza z widokiem na piękną piaszczystą plażę i zachód słońca wieczorem. Miejsce nazywa się Ling Sabai, koszt bungalowu to 350 THB za noc. Miejsce prowadzi przesympatyczny 60-latek, który spędza wieczory na oglądaniu filmów i paleniu jointów. Na pytanie „jak minął Twój dzień?” odpowiada „dobrze, ja mam zawsze dobre dni” :) Atmosfera tego miejsca już po kilku minutach rozleniwia niesamowicie. Do tego wszystkiego dochodzi genialne jedzenie, przygotowywane w domowej kuchni zaraz obok recepcji. Oprócz naszej czwórki są tutaj 2 turystki, cisza i spokój. Kolejny koniec świata na mapie naszej podróży. Plaża, nurkowanie, jedzenie, oto plan na kolejne 3 lub 4 dni – czas pokaże :)