Kurs nurkowania trwał 3 dni (4 nurkowania, 1 sesja na basenie, szybkie przeczytanie ok 250 stronicowej książki i egzamin końcowy). W tym miejscu muszę z czystym sumieniem polecić szkołę, którą wybraliśmy. NIESAMOWICI LUDZIE !!! Nazywa się to Dive Concepts, oferują zakwaterowanie podczas kursu (100.000 za noc, dwójka) i wyżywienie w bardziej niż rozsądnych cenach. Do tego cena kursu: ok. 920 zł za osobę. Razem z nami certyfikat robiła parka Australijczyków, świetni ludzie, super atmosfera. Nic na chama, spokojnie i bez pośpiechu. Li nie była do końca przekonana, czy bawić się w to wszystko. Jednak podejście ekipy przekonało ją całkowicie, w innych szkołach kasowano za kurs z góry i koniec. Tutaj płacisz tylko za to co zrobisz, nawet jeśli się wycofasz.
Zamiast pisać po kolei co i jak się działo, opiszę tylko pokrótce nurkowania:
1) Coral Garden – widoczność na poziomie 20 metrów, morze spokojne niczym jezioro, MNÓSTWO ryb, więcej niż widzieliśmy w Australii. Koralowców było zdecydowanie mniej, ale efekt był powalający. Jedno z lepszych zanurzeń, jakie zrobiliśmy do tej pory.
2) Wrak USAT Liberty – statek storpedowany w 1942 roku przez japońską łódź podwodną, Liberty był holowany przez holenderską jednostkę do Singaraja, nabierał jednak zbyt dużo wody i kapitan postanowił osadzić łajbę na mieliźnie u wschodnich wybrzeży Bali. Do 1963 roku wrak stał sobie przez ponad 20 lat na plaży. Ot tak. Dopiero erupcja wulkanu Agung zepchnęła mierzącego 125 metrów kolosa (ponad 13 tyś ton) 9 do 40 metrów w głąb wody. Dziś mieliśmy możliwość obejrzenia wraku z bliska. Dopływamy tylko do połowy, bo po 45 minutach kończy się powietrze w zbiornikach… jutro kontynuacja.
3) Drop to Coral – nurkujemy przy olbrzymiej ścianie niczym żywcem wyjętej z Wielkiej Rafy. Ciągnie się ona dużo niżej do dna morskiego, może kiedyś zdobędziemy uprawnienia na takie nurkowanie. W międzyczasie mijamy kilka sporych płaszczek, ok. 2 metrowa Barrakuda, a w koralowcu chowa się kilkanaście małych Nemo :)
4) Wrak USAT Liberty – powrót na stalowego kolosa. Tym razem schodzimy głębiej na 18.6m. Planem miał być dziób i znajdujące się tam działo. Jednak niespodziewany gość pod wodą pokrzyżował nam plany: ogromny Żółw Zielony, według naszego instruktora miał spokojnie 150-200kg. Akurat zajęty był obiadem (czymże innym…) kiedy do niego podpłynęliśmy. Majestatyczne stworzenie, nawet się nami nie przejął. Przez kilkanaście minut popływaliśmy razem, po czym zaczęliśmy się wynurzać – po drodze przeciskając się przez środek kadłuba. Niesamowite wrażenia. Na Kubie zaliczyliśmy w zeszłym roku 2 wraki, jednak przy Liberty to były maleńkie łódeczki :) Wynurzenie z wody mocno komplikuje słaba widoczność, zaledwie 50-70 cm. Zrobiła się silna fala na brzegu i całkowicie zmąciła wszystko na płyciźnie. Masakra, nie wiem jak nasz instruktor się w tym wszystkim odnalazł. Doświadczenie robi swoje. Lidzia miała utrudnione wyjście z wody – nie zauważyła ok 2m fali za sobą, która powaliła ją jak kłoda z całym ekwipunkiem na plecach. Na szczęście nikt nie ucierpiał i szybko wyszliśmy na brzeg.
Jeśli będziecie kiedykolwiek rozważać nurkowanie na Bali koniecznie sprawdźcie Dive Concepts Tulamben. Szef wszystkich szefów (Bruno) zaliczył nam wszystkie poprzednio odbyte nurkowania. Na naszych certyfikatach pojawiła się liczba 11 - wliczając kolejne, zaplanowane na jutro rano, które dostaliśmy gratis od firmy. Bardzo dziękujemy! Kolejne wyzwanie: kurs Advanced Open Water Diver w Tajlandii :)