Geoblog.pl    spychi    Podróże    Na koniec świata i z powrotem    Nie Widzisz Jakim Dyliżansem Płynę?
Zwiń mapę
2013
21
kwi

Nie Widzisz Jakim Dyliżansem Płynę?

 
Indonezja
Indonezja, Kuta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 34173 km
 
Dotarliśmy da Indonezje! Jest mega upał, strasznie wilgotno i śmiesznie. Ale o tym później…

Pobudka o 5.30. Lot z Virgin Australia dopiero o 10.00, jednak mają bardzo głupi wymóg: na loty międzynarodowe trzeba się zameldować 3 godziny przed odlotem! Chyba ich pogięło… A to tylko i wyłącznie dlatego, że nie ma możliwości oprawy przez Internet.

Pani przy stanowisku po raz pierwszy poprosiła nas o bilet wylotowy (rzuciła tylko okiem na maila w telefonie z rezerwacją i tyle).

Muszę tutaj napisać kilka słów o Virgin Australia. Zawsze postrzegałem ten koncern jako firmę z klasą. Guzik. Taki trochę ulepszony RyanAir. I to po trzykroć:

1) Czas z jakim trzeba się stawić na lot międzynarodowy
2) NIE MA POSIŁKU WLICZONEGO W CENĘ BILETU podczas lotu trwającego 6.5 godziny! Kpina. Malaysian Airlines serwuje żarełko już po 90 minutach lotu. Tutaj dostaliśmy 2 kawy…
3) Absolutnie nieprzyjazny klientowi sposób księgowania i rozliczania transakcji. Kupiliśmy dwa bilety, jedna transakcja kartą. Na koncie są cztery: 2 x bilet + 2 x Mastercard. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem.

Tak czy inaczej: dotarliśmy! Na lotnisku standardowe zamieszanie. Nie dostaliśmy jeszcze wizy a już otoczyła nas chmara taksówkarzy. My się jednak nie dajemy. Hotelik 15 minut piechotą z lotniska… Opłacenie wizy ($25 / os) i jej wbicie do paszportu trochę potrwało. Po godzinie wychodzimy z lotniska. Upał niesamowity: 31 stopni, wilgotność prawie 90%, temperatura odczuwalna w okolicach 40.

Hotelik znajdujemy przypadkiem. Okazało się, że nawigacja pokazywała miejsce jeszcze bardziej oddalone niż w rzeczywistości. Meldujemy się bez problemu, kasa przechodzi z rączki do rączki (160.000 rupii za 2 osoby, czyli ok 50zł). Jest darmowe wi-fi (miła odmiana po „cywilizowanej” NZ i Australii), duży piękny ogród, zimny prysznic. Niestety nie ma klimatyzacji, czego po godzinie żałujemy. Jutro szukamy czegoś z zamrażarką w standardzie.

Strasznie głodni idziemy na obiad. Kurczak z nerkowcami, trochę papryki i warzyw + ryż dla Szymona, Lidzia kurczak z imbirem. Wszystko z napojami niecałe 100 tyś, czyli 30zł. Żarełko pierwsza klasa. Z pełnymi brzuchami idziemy rzucić okiem na plażę. Ludzi full choć już zmierzcha, wszyscy wymieszani: lokalni i turyści, fajny obrazek. Z drugiej strony co chwila można spotkać drogie hotele ze strażnikami i szlabanami. Kto co lubi. Na ulicy morze skuterów, na pierwszy rzut chaos totalny. Wystarczy jednak na chwilę stanąć i popatrzeć, że w tym szaleństwie jest niepisana metoda. Skoro działa – to dobrze. Tutaj ciekawostka: w Indonezji nie ma czegoś takiego jak obowiązkowe ubezpieczenia OC pojazdu…

Jeszcze wizyta w sklepie po piwko i wodę. Chcieliśmy kupić jakiś sim z Internetem, ale w 3 miejscach rozmowa polsko-indonezyjska się nie kleiła (po angielsku ni w ząb), więc jutro poszukamy znowu.
Teraz trzeba usiąść nad mapą i wymyśleć od czego jutro zacząć :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
genek
genek - 2013-04-21 20:14
kolejny wielki szacun za pojscie z buta z lotniska do hotelu - my tez tak zrobilismy..... a na przyklad slawna parapodrozniczka pawlikowska w swojej ksiazce o bali napisala ze z lotniska mozna sie wydostac tylko taxi... hehehe
 
spychi
spychi - 2013-04-22 02:24
Jak to Li ujęła: w końcu Blondynka na Bali ;)
 
 
zwiedził 17.5% świata (35 państw)
Zasoby: 136 wpisów136 131 komentarzy131 1123 zdjęcia1123 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
24.04.2013 - 21.05.2019
 
 
28.02.2013 - 18.07.2013