Geoblog.pl    spychi    Podróże    Na koniec świata i z powrotem    Steki z kangura
Zwiń mapę
2013
18
kwi

Steki z kangura

 
Australia
Australia, Brisbane
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 29690 km
 
W Brisbane wylądowaliśmy 8.30. Pogoda podobna jak w Cairns, nie na próżno Queensland nazywają stanem słońca. Bagaże dotarły również. Teraz trzeba się jakoś dostać do centrum. Uradowany akcją z miejskim autobusem w Sydney, chciałem to samo powtórzyć tutaj. Nic z tego. Z lotniska nie jedzie ani jeden autobus miejski. ZERO. Wycieczka z buta na najbliższy miejski również odpada. Raz, że wychodzi ok 8.5km, a dwa że z lotniska prowadzi jedynie autostrada… Żadnej ścieżki dla pieszych, nie ma nic. Jedyne opcje to transfer autobusem (bilet powrotny wychodzi ok $25-30 / osoba) lub pociągiem (powrotny $30 / osoba). Wybieramy pociąg, do centrum jedzie zaledwie 20 minut więc elegancko.

Pani w kasie za bilety chciała łącznie $60. My nie lubimy być robieni w balona i szybko rezerwujemy 2 sztuki on-line otrzymując 10% zniżki. Mina Pani w okienku, kiedy po 3 minutach podszedłem odebrać kupione bilety – bezcenna, nawet nie skomentowała. $6 na piwko w kieszeni :)

Hostel mamy 10 minut piechotą ze stacji Roma. Budynek bardzo ciekawy. Jest to stary kolonialny dom, przekształcony w noclegownie. 2 budynki, między nimi basen, wszystko urządzone ze smakiem: stare drewniane meble, łazienka z olbrzymią wanną pośrodku, skórzane kanapy we wspólnym pokoju z TV, czyściuteńka i bardzo dobrze wyposażona kuchnia, wszędzie drewniane podłogi. Jednym słowem: super! Do tego mało ludzi, cisza i spokój, bardzo nam się podoba.

Pierwsze kroki skierowaliśmy do marketu po jakieś małe zakupy. Na kolacje mamy…. Steki z KANGURA! Brzmi ciekawie :) Dziś wybieramy się tylko na mały spacer po mieście. Jest tak gorąco, że nie bardzo chce się chodzić. Zaliczamy po kolei: Queen Street Mall, Katedrę Św. Stefana (zaprojektowana przez tego samego architekta, odpowiedzialnego za Parlament w Londynie), stary budynek poczty, plac pocztowy (jutro jest tam darmowy festiwal jazzowy!), Anzac Square i na koniec ratusz miejski na King George Square. Do ratusza wracamy jutro rano. Dziś było już za późno, żeby dostać się na 90-metrową wieżę zegarową. Budynek był nieczynny dla zwiedzających do 6. kwietnia 2013 – trwał trzyletni remont.

Póki co potwierdzają się opinie, jakie słyszeliśmy o Brisbane. Miasto tak naprawdę jest nudne i brzydkie. Do złudzenia przypomina mi angielskie Birmingham. Centrum to praktycznie same biurowce, kilka małych zielonych skwerków, wszędzie szerokie ulice, a właściwie miejskie autostrady. Na południowej stronie kilka muzeów i galerii. Póki co wrażenia mocno negatywne, zero klimatu. Sydney było zupełnie inne. Tutaj największą porażkę zalicza póki co architektura. Stare XIX wieczne kościoły w otoczeniu 20-piętrowych biurowców ze szkła… Ni pies, ni wydra.

Zrobiło się ciemno, jeszcze tylko przechodzimy przez jeden z mostów na południową stronę, żeby rzucić okiem na tę stronę miasta. Więcej czasu spędzimy tam jutro. Na dziś wystarczy, wracamy do hostelu na kolację i spać. To był dłuuugi dzień…

PS. Właśnie siadamy do kolacji. Lidzia przygotowała kangura, ja przytargałem ze sklepu lokalne piwko XXXX Gold (browar znajduje się bardzo blisko hostelu, jest opcja zwiedzania, może się wybierzemy). Dziś mamy towarzysza. Po ścianie w salonie biega mały 6-8 cm… gekon! Chowa się co chwila za ramę lustra i po kilku minutach wyskakuje na rekonesans. Nie ma co, zwabił go zapach pysznej kolacji :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 17.5% świata (35 państw)
Zasoby: 136 wpisów136 131 komentarzy131 1123 zdjęcia1123 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
24.04.2013 - 21.05.2019
 
 
28.02.2013 - 18.07.2013