Wrażenia dnia wczorajszego dały o sobie znać. Spaliśmy jak susły. Miała być znów wczesna pobudka, ale nic z tego nie wyszło. Nic straconego, dziś mamy w planach leżenie bykiem na plaży. Lidzia zrobiła pyszną jajecznicę na śniadanie, kawka i gotowi do wymarszu. Jedziemy podmiejskim autobusem do Palm Cove. Mała mieścina z luksusowymi apartamentami dla nadzianych turystów (w Internecie znalazłem ofertę za $10.000/noc!). Plaży w Cairns właściwie nie ma. To znaczy jest, ale jest mała i strasznie brzydka. Niecałe 30km na północ i nad brzegiem morza wyrastają palmy. Jedziemy!
Podmiejski autobus 110 jedzie prawie spod naszego hostelu. Dojazd na miejsce zajmuje ok. 50 minut, bilet dzienny (do wyboru jednorazowy albo dzienny) kosztuje $11.20 od osoby. Autobus klimatyzowany, jak na nasz gust to nawet za bardzo. W środku mróz, a po wyjściu na zewnątrz 30 stopni. We wszystkich sklepach to samo. Jak ktoś jest nieprzyzwyczajony to zatoki zawalone w trymiga.
Plaża w Palm Cove super. Jest akurat sezon na jakieś meduzy tropikalne, więc można pływać tylko w wyznaczonych miejscach (ogrodzonych siecią). Nawet podczas wypraw na Rafy załoga mówiła, że nikomu nie pozwalają pływać/nurkować bez pianki. Plaża jest spora, ciągnie się przez kilka kilometrów, ludzi jak na lekarstwo. Luzik, nikt nikomu nie przeszkadza. Resztę dnia spędzamy na wylegiwaniu się, kąpaniu i z książkami. W końcu udało mi się zacząć „Elantris” B. Sandersona.
Chciałem jeszcze napisać dwa słowa o miejscowej ludności. Konkretnie chodzi o czarnoskórych rdzennych mieszkańców, a raczej ich potomków. Nie wiem o co biega, ale w Cairns siedzą grupkami co kilkadziesiąt metrów w parkach, na skwerkach, itd. Siedzą obdartusy i wlewają w siebie wszystko co tanie i ma procenty. Nieważna płeć czy wiek. Na potęgę piją dziadkowie, dorośli i nastoletnie podrostki. Po prostu masakra. Wygląda to na jakąś dziwną patologię… I to od rana do wieczora. Jesteśmy tutaj 5 dni, a już rozpoznajemy niektóre twarze! Pracy nie ma? Państwo pewnie wypłaca im siano, które w większości przepijają. Nie mam pojęcia o co tutaj chodzi, ale nie wygląda to zbyt ciekawie.