Kochani dziś bardzo krótko.
Po 3 godzinach lotu dotarliśmy do Cairns na północno-wschodnim wybrzeżu Australii. Typowe miasteczko turystyczne, które wabi wizją Wielkiej Rafy Koralowej. Ani ładne ani brzydkie.
Niestety nie trafiliśmy w pogodę. Leje jak z cebra, tropikalna wichura, do tego 28 stopni. Rozmawiamy z kilkoma miejscowymi osobami i same są zdziwione tym, co dzieje się za oknem. Dziś odwołano nawet większość rejsów na Rafę (wiatr 40 knotów). Jutro ma być tak samo.
Dzień minął nam na szwędaniu się po miasteczku i chowaniu przed deszczem. Rozeznajemy się też w ofertach nurkowania. Trzeba przyznać, że tanio nie jest, ale nie wyjedziemy stąd bez nura wśród morskich żyjątek. Większość firm oferuje 4 do 6 godzin na zewnętrznej Rafie, na statku 80-120 osób. W tym czasie można się opalać, w cenie wliczony jest snorkel, za nurkowanie ze sprzętem trzeba „trochę” dopłacić.
Pogoda ma się zmienić dopiero w niedzielę. Trzeba będzie cierpliwie poczekać, a w międzyczasie można posiedzieć w pubie i napić się lokalnego piwka. Mamy chyba z tuzin ulotek z ofertami rejsów i nurkowań, więc jest w czym wybierać :)