Jesteśmy w DOMU! Jest super. Dobrze, że moja kochana Żona zaczęła już myśleć o zakupach w grudniu bo inaczej byłby teraz niezły koszmar... Zostało co prawda kilka spraw do ogarnięcia, ale to już "drobiazgi" (ubezpieczenie, aparat, trochę lekarstw, formalności w bankach, itd.) Wszystko ładnie, pięknie gdyby nie cholerna grypa jelitowa, która dopadła mnie 2 dni temu... armagedon! Widocznie Polska plucha zimowo-wiosenna mi nie służy.
Jeszcze jeden dzień i zaczynamy pakowanie. W planach 2 plecaki po max 10-12kg każdy. Nie ma sensu zabierać ze sobą tony ciuchów - wszystko można kupić, często taniej niż w Polsce, a zwłaszcza Londynie :)
Bilet wylotowy z Nowej Zelandii kupiony na 09.04. Dla niewtajemniczonych - Polacy jadący do NZ w celach turystycznych nie muszą mieć wizy. Warunek: mogą przebywać w kraju maksymalnie do 90 dni. Dlatego też wsiadając do samolotu w Europie, trzeba przedstawić bilet z datą wylotu z Nowej Zelandii.
Czasu coraz mniej, za 3 dni ruszamy dalej do Paryża a stamtąd do Auckland razem z Malaysian Airlines. Po 10 godzinach lotu czeka nas przesiadka w Kuala Lumpur i kolejne 10 godzin w samolocie do Krainy Hobbitów.
To póki co tyle, kolejny wpis z Paryża (jeśli się uda). A jeśli nie - to po wylądowaniu na drugim końcu świata!