Geoblog.pl    spychi    Podróże    Na koniec świata i z powrotem    Dalej już nie będzie
Zwiń mapę
2013
03
kwi

Dalej już nie będzie

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Bluff
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 23277 km
 
Chcąc nadrobić wczorajszy dzień zrywamy się skoro świt (a właściwie dużo przed świtem) o 7.00 i po niespełna pół godzinie jesteśmy w drodze. Pierwszym przystankiem na dziś miało być zajrzenie do okolicznych jaskiń – wyczytaliśmy, że znajduje się tutaj fajny i dość prosty do przejścia podziemny tunel, trasa na ok 1.5-2h. Niestety w nocy mocno padało, a w owych jaskiniach jest małe jeziorko. Dlatego też nie zaleca się wchodzenia po dużych opadach. Jedziemy zobaczyć jak to wygląda. Ciągle pada słaby deszcz, więc wchodzimy tylko na mały 10-minutowy rekonesans. Jaskinie świetne, ani duże ani wąskie, mogłoby to być naprawdę ciekawe. Bezpieczeństwo przede wszystkim i z żalem odpuszczamy.

Udało mi się dziś wrobić Li w rolę kierowcy więc mam luz. Droga do Bluff nudna jak flaki z olejem, nic ciekawego. Jedyna fajna rzecz to fale widoczne po prawej stronie drogi, wygląda to jak zalążek sztormu. Na miejsce trafiamy równo o 12.00. Słynny znak na Stirling Point zostaje obfotografowany z każdej strony. Nie jest to jeszcze koniec świata, ale dalej już się nie wybieramy póki co :) Bliżej stąd na Biegun Południowy (4810km) niż do Domu (ok 17 800km) czy Londynu (18 958km). Wieje strasznie, słońce świeci, widać tylko bezkresny ocean i ledwie widoczne kontury trzech małych wysp na południu. Dalej już nie będzie - teraz tylko droga powrotna do Domu :)

Jedziemy na pobliskie wzgórze. Wiatr prawie urywa nam głowy, ale widok jest elegancki. Na tablicy informacyjnej wyczytujemy, że miasteczko ma najdłuższą historię ze wszystkich w Nowej Zelandii (1824 rok), a głównymi imigrantami byli w latach 1862-64 Szkoci z Glasgow. Do dziś znajduje się tutaj relatywnie duży port, przetwórnia rybna, tartak i kilka innych podobnych zakładów.

Wracamy na północ, robiąc mały przystanek w Invercargill. Ponoć znajduje się tutaj bohater filmu „The Fastest Indian” (polecamy, niesamowita rola Hopkinsa) czyli motocykl zbudowany z myślą o biciu rekordu prędkości na pustyni. Na miejscu zawód straszny – motocykl okazuje się tylko repliką, a cała nagonka chwytem reklamowym. Na dodatek wystawa znajduje się w… sklepie z narzędziami. Lipa… Samo miasto też jakieś takie lipne, same salony samochodowe i warsztaty z częściami do nich. Dziwnie tak jakoś. W ogóle wszystkie miejscowości są strasznie wyludnione. Nawet w turystycznym Te Anau było widać, że sezon się kończy.

Po obiedzie rzucamy okiem na mapę i zmieniamy trasę. Miało nie być wschodniego wybrzeża, ale jednak będzie. Jutro Dunedin (znajduje się tam jedyny zamek w NZ), do którego mamy jeszcze 180km. Żeby jutro tyle nie gnać Lidzia podwozi nas elegancko w okolice miasteczka Milton. W końcu można napić się piwka po całym dniu…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
genek
genek - 2013-04-11 15:59
skąds kojarze tytul tego wpisu .....Bluff - dalej juz nie będzie....
odnosnie tego Monroe - to gosc naprawde mial niezly fun
 
 
zwiedził 17.5% świata (35 państw)
Zasoby: 136 wpisów136 131 komentarzy131 1123 zdjęcia1123 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
24.04.2013 - 21.05.2019
 
 
28.02.2013 - 18.07.2013